Na początek wywiad udzielony przez Pana Brzeskiego redaktorowi czasopisma "Samochód". Wywiad ukazał się w tej gazecie w dniu 30.12.1928r. (niestety brak jest jego dokończenia; pisownia oczywiście oryginalna).
"Wizyta u nestora automobilizmu wielkopolskiego
Poznań, w grudniu.
Poznański Związek Automobilistów doręczył ostatnio znanemu przemysłowcowi p. Stanisławowi Brzeskiemu dyplom członka honorowego, pragnąc tern odznaczeniem uczcić zasługi nestora automobilizmu wielkopolskiego oraz upamiętnić czyn Polaka, który sprowadził do Poznania jeden z pierwszych wehikułów o trakcji motorowej.
Ponieważ w osobie jubilata, który przed 30-tu laty wzbudził w Poznaniu podziw dla pierwszego pojazdu motorowego, symbolizuje się i streszcza dotychczasowa historja wielkopolskiego automobilizmu, udaliśmy się do p. Brzeskiego, aby z ust jego dowiedzieć się o tem, "jak to było za owych czasów".
Złożywszy jubilatowi gratulacje z powodu tak miłego dowodu oceny jego działalności ze strony fachowej organizacji automobilistycznej , zapytujemy nieśmiało, czy możnaby obejrzeć ów historyczny tricykl.
- Ależ z miłą chęcią, oświadcza p. Brzeski i prowadzi nas do garażu.
Po chwili stajemy w warsztacie, gdzie w zacisznym kącie marzy sobie o minionej przeszłości stary tricykl, zdała od zgiełku ulicznego, zapomniany, być może, przez innych, lecz nie przez tego, który go dosiadł pierwszy i który darzy go nadal uczuciem rzewnego przywiązania.
Z podziwem spoglądamy na przedziwne kształty niezwykłego pojazdu. Snać przeznaczeniem Jego
miało być zadziwianie ludzi: tak jak we wczesnej swej młodości budził popłoch swem zjawieniem się, tak i dzisiaj, gdyby pojawił się na ulicach naszych ruchliwych miast, spowodowałby nie mniejsze zdumienie wśród ludności.
Ma emeryt trójkołowiec swoją dumę: jest nią numer policyjny "I. Y. 03", świadczący o sędziwym wieku i minionych przygodach, numer, przypominający czasy, kiedy czuwało się nad tego rodzaju
mechanicznemi pojazdami, "aby nie uciekły" .
- Nie jest to żaden wymysł dziennikarski informuje nas jubilat - istotnie w pierwszych latach automobilizmu ludność a nawet organa policyjne odnosiły się do samochodu z niedowierzaniem i utajonym lękiem. A nuż motor wyeksploduje! A nuż samochód poniesie, albo ucieknie właścicielowi, który niebacznie zostawił go bez opieki!
Płatano ponoć policjantom psie figle, prosząc ich, aby zechcieli czuwać nad samochodem, którego właściciel musiał go opuścić, i poczciwi strażnicy prawa pełnili wartę przed martwym objektem,
rozważając, co trzebaby uczynić, gdyby mu strzeliła "do motoru" myśl o bezpańskiej przejażdżce.
Jedno nie dyskretne pytanie: Co Pana spowodowało, aby już w owych czasach, kiedy samochód był
jeszcze dziwolągiem technicznym, sprowadzić ten oto tricykl.
- Właściwie wszystkiemu winne były rowery. Mając lat 16 (a było to w roku 1891) roznamiętniłem się do bicyklu i jeżdżąc na olbrzymiem kole, wyrabiałem sobie nietylko mięśnie, lecz i zamiłowanie do mechaniki. Sport cyklistyczny wówczas naprawdę wyrabiał muskuły. Jazda na bicyklu, a później na tzw. "kangerze", z powodu masywnego, a nie pneumatycznego ogumienia kół, wymagała dużego wysiłku fizycznego. Konstrukcja zaś bicyklu była tak skomplikowana i niepewna, że po wycieczce za dnia następowało zazwyczaj nocne, a czasem całonocne reparowanie uszkodzonego środka lokomocji. W latach młodzieńczych człowiek bywa odważny i trudności takie nie odstraszają, przeciwnie - powodują, że człowiek z coraz większym zapałem stara się ujarzmić niesforną maszynę.
Tak było na początku. Później...
Z dalszej rozmowy dowiadujemy się, że zapał sportowy naszego jubilata podziałał zachęcająco na innych. Pan Brzeski w krótkim stosunkowo czasie wybij a się na czoło pasjonowanych drużyn cyklistycznych, zdobywa około 20 pierwszych nagród na różnych wyścigach i zawodach i organizuje wycieczki, w których towarzyszą mu sportowcy, należący do najróżniejszych warstw społeczeństwa.
Studenci, rzemieślnicy, lekarze - wszyscy bez różnic stanowych łączą się, celem uprawiania nowego, emocjonującego sportu cyklistycznego.
Z tych to początków powstaje również oddział kołowników przy poznańskim "Sokole".
W roku 1894 - informuje nas dalej pan Brzeski - otworzyłem własne przedsiębiorstwo naprawy i konstrukcji rowerów. Przedsiębiorstwo to było równie skromne, jak nikłe były rozmiary wszystkich
wielkopolskich fabryk, gdy powstawały pod niechętnym wzrokiem władz niemieckich. Niedługo
jednak zajmowałem się rowerami. Rok 1898 był punktem przełomowym. Kupiłem sobie wówczas ten sławny tricykl, z którym dopiero co zawarliśmy znajomość. Praktyka motocyklowa i budzące się
zainteresowanie społeczeństwa wielkopolskiego do samochodów dały bodźca do stworzenia składu automobilowego, połączonego z warsztatami naprawy. - Zaprawdę - było to najważniejsze! Częstych napraw potrzebowały prototypy dzisiejszego samochodu.
Oprowadzani po zakładach firmy, zręcznemi pytaniami staramy się wydobyć z naszego rozmówcy jaknajwięcej szczegółów. Przyznać trzeba, że wrodzona skromność nestora automobilizmu wielkopolskiego bynajmniej nieułatwiła nam tego zadania. Od czegóż jednak przebiegłość dziennikarska? To też w krótkim czasie w notatkach naszych spoczął krótki zarys przedsiębiorstwa:
Wraz z rozwojem automobilizmu rozrastało się przedsiębiorstwo do coraz to większych rozmiarów. Rozbudowując swe warsztaty, nasz jubilat liczył się tylko z własną siłą finansową i pracowitością. I dobrze, jak się okazuje, na tem wyszedł. Przez cały kilkudziesięcioletni okres samodzielności ani
razu nie zawiesił płatności i nikomu nie potrzebował zdawać sprawy ze swego stanu majątkowego - wyjąwszy oczywiście urzędy podatkowe...
Powstanie Polski stworzyło wspaniałą konjunkturę w branży samochodowej, a zarazem wytknęło fachowcom Polakom ideał stworzenia samowystarczalności gospodarczej państwa w tej dziedzinie. Idei tej poświęcił się pionier automobilizmu wielkopolskiego całkowicie i dzisiaj już rzec można, że dobrze się zasłużył życiu gospodarczemu kraju.
Przedsiębiorstwo Spółki Akcyjnej "Brzeskiuto" dalekie jest od kresu rozwoju, a naczelny jego dyrektor daleki jest od chwili "spoczęcia na laurach".
Interesując się samochodami od początku ich istnienia, pan Brzeski przyswoił sobie oczywiście wyjątkową wprost znajomość przedmiotu. Jej to zawdzięcza, że w roku 1904 mianowano go urzędowym rzeczoznawcą w branży automobilowej. Wyszkolił też czcigodny nestor duży zastęp fachowców, zarówno wśród kupców, jak i wśród techników.
Wzruszającym i nieco dziennym przykładem serdecznego współżycia szefa z personelem jest fakt, że dzisiejszy dyrektor Sp. Akc, p. Maksymiljan Szolc, czynny jest w firmie od przeszło 24 lat. Na fotografji Zakładu z roku 1906, ujrzeć można p. Szolca jako kilkunastoletniego ucznia, stojącego u boku swojego pryncypała, którego już nigdy chyba nie opuści.
Cuda ówczesnej techniki - powiada p. Brzeski po powrocie do wygodnego gabinetu - działają na nas
dzisiaj rozrzewniająco. Słowem "samochód" trudno określić wehikuł, którego funkcjonowanie zależało od wielkiej ilości pomocniczych przyrządów. Takiemi właśnie wehikułami były automobile u schyłku XIX w. Samochody posiadały pierwotnie jedno, następnie zaś dwucylindrowe motory o zapłonie z kapiszonem platynowym, umieszczonym na zewnątrz i żarzącym się stale pod ..."
Jak wspomniałem w poprzednim poście Pan Stanisław Brzeski był pasjonatem czterech kółek i oprócz produkcji nadwozi samochodowych oraz sprzedaży i naprawy samochodów zajmował się upowszechnianiem wiedzy o motoryzacji. Organizował kursy dla przyszłych kierowców, wydawał publikacje na temat budowy pojazdów i przepisów drogowych.
Ogłoszenie z "przymrużeniem oka" z czasopisma Auto Samochód 16.12.1928rr |
Publikacja wydana w roku 1930 z fragmentem instrukcji obsługi samochodu (podkreślenie moje; dla niewtajemniczonych: okowita to po prostu wysokoprocentowa gorzałka :-) |
Te przepisy powinny być stosowane do dzisiaj! |
W następnym poście napiszę o kolejnych firmach motoryzacyjnych z Jeżyc: Wytwórni Karoserii i Przyczepek Samochodowych Józef Zagórski i Hempowicz-Automobile.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz