wtorek, 29 kwietnia 2014

Moto-Jeżyce cz. 3 Józef Zagórski

Zabierając się do pisania postów o historii motoryzacji na Jeżycach nawet przez myśl mi nie przeszło, że to taki obszerny i emocjonujący temat. Zapowiadając kolejną, trzecią już, część historii zastanawiałem się co by tu napisać. Dysponowałem jedynie kilkoma zdjęciami i anonsami prasowymi i to wszystko.
W sumie niewiele a więc przysiadłem po raz kolejny do komputera i wyguglałem kilka tematów związanych z firmą Pana Józefa Zagórskiego, nadal jednak to nie było to o co mi chodziło.
Jeden tylko temat przykuł moją uwagę i dał impuls do dalszego działania. Był to artykuł zamieszczony w portalu Poznan.NaszeMiasto opisujący dzieje odzyskania budynku mieszkalnego należącego do Józefa Zagórskiego (więcej przeczytasz tutaj),  położonego u zbiegu ulic Szamarzewskiego i Przybyszewskiego.

Wspomniany budynek - stan obecny
Postanowiłem więc dotrzeć do rodziny Pana Józefa zasięgając języka u mieszkańców wspomnianego budynku. I trafiłem w dziesiątkę, pierwsza napotkana lokatorka poradziła mi abym udał się na ulicę Szamarzewskiego do firmy Auto Zagórski. No cóż, do głowy by mi nie przyszło, że jeden z potomków Pana Józefa kontynuuje tradycję rodzinną; co prawda nie z takim rozmachem ale zawsze. A tyle razy przejeżdżałem obok warsztatu Auto Zagórski; ba, byłem kiedyś w firmie obok i nie skojarzyłem, że to rodzina tak znamienitej poznańskiej postaci.

Warsztat samochodowy Auto Zagórski prowadzony przez prawnuka Pana Józefa
Udałem się więc natychmiast pod wskazany adres i trafiłem do właściciela warsztatu Tomasza Zagórskiego, prawnuka Pana Józefa. Pan Tomasz z chęcią podał mi numer telefonu do swojego dziadka  Józefa Zagórskiego (ojciec i syn mieli to samo imię) czyli syna bohatera mojego postu.
Przemiły starszy Pan Józef Zagórski junior z chęcią przystał na propozycję rozmowy zapraszając mnie na spotkanie w biurze przedwojennego budynku, który jako jedyny ostał się na terenie dawnych zakładów Józefa Zagórskiego seniora przy ulicy Polnej. Pan Zagórski pojawił się w biurze z całą teczką fotografii i dokumentów oraz bagażem niezwykłych wspomnień. A więc po kolei.

             Józef Zagórski senior urodził się w 1890r. w Kawęczynie, małej wsi położonej pomiędzy Wrześnią a Gnieznem. Pomagał rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa, ukończył też czteroletnią niemiecką szkołę w pobliskim Marzeninie. Po wybuchu wojny w 1914r. został wcielony do niemieckiej armii; walczył m.in. pod Verdun gdzie został lekko ranny. Przypadek sprawił, że został kierowcą niemieckiego generała. A było to tak. Samochód generała podczas przejazdu przez las w okolicach Verdun nagle odmówił posłuszeństwa i ani jego kierowca ani żaden z niemieckich żołnierzy nie mógł poradzić sobie z uruchomieniem samochodu. Pan Józef zaryzykował a że miał smykałkę do mechaniki bez problemu samochód uruchomił. Generał doceniając jego umiejętności oraz to, że miał prawo jazdy, zabrał go jako osobistego kierowcę.
Po zakończeniu wojny Józef Zagórski wrócił w rodzinne strony a od lutego 1919r. brał czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim w składzie 4 Pułku Strzelców 1-szej Dywizji Wojsk Wielkopolskich w okolicach Wągrowca. Dowództwo Powstania  doceniając jego zdolności powierzyło mu kierowanie transportem samochodowym zaopatrzenia wojsk powstańczych.
Po zakończeniu Powstania Pan Józef wrócił w rodzinne strony jednak z braku dalszych perspektyw na wsi postanowił swoje kroki skierować do Poznania gdzie w 1921r. otworzył jednoosobowy warsztat naprawy opon samochodowych przy ul. Dąbrowskiego (obecnie jest to pusta działka pomiędzy Szkołą Podstawową nr 36 przy ul. Słowackiego a ul. Dąbrowskiego). Na brak klientów nie narzekał; w tamtych czasach tzw. pany (dla niewtajemniczonych: pana to po poznańsku przebita dętka) były na porządku dziennym. Tak więc interes rozwijał się na tyle dobrze, że po dwóch latach Pan Józef przenosi siedzibę na ul. Ogrodową. Warsztat wkrótce przekształcił się w dwupoziomowy! (na drugi poziom wjeżdżało się po specjalnej rampie), powstały biura, garaże oraz stacja benzynowa. Zatrudnienie znalazło też kilkanaście osób.
Burzliwy rozwój motoryzacji w Poznaniu powoduje, że firmie Zagórskiego przybywa w szybkim tempie klientów.

Liczba pojazdów w Poznaniu w latach 1924-1926
Oprócz warsztatów przy Ogrodowej Józef Zagórski  otwiera nieduży salon samochodowy przy Alejach Marszałka Piłsudskiego (dzisiaj ulica Św. Marcin), obok hotelu Royal. W ofercie salonu były samochody Buick, Chevrolet, Opel i Hanza oraz części zamienne do nich. Ceny samochodów wahały się od ok. 4 tys. zł (Chevrolet) do nawet 7 tys. zł (Buick); kurs dolara do złotego wynosił wtedy ok. 5zł = 1 USD. Oczywiście na kupno samochodu mogli pozwolić sobie tylko najbogatsi mieszkańcy Poznania i Wielkopolski a więc ziemianie, bankierzy, znani lekarze, wyżsi urzędnicy.



Pan Józef miał także okazję odwiedzić filię fabryki Forda w Kopenhadze zaznajamiając się z organizacją pracy i nowoczesnymi metodami produkcji aut. Szybko zdobył zaufanie dyrekcji i został przedstawicielem Forda na Wielkopolskę i kraj. Oprócz sprzedaży aut importował traktory i części zamienne do nich. Otworzył w Pleszewie przedstawicielstwo traktorów firmy Fordson.

 

Ponieważ zakład przy ul. Ogrodowej stał się zbyt ciasny Pan Józef kupuje działkę na Jeżycach, pomiędzy ulicami Polną, Szamarzewskiego i Jackowskiego. Na terenie tym mieściły się swego czasu pruskie koszary, po których pozostały zniszczone budynki garażowe. Pan Józef stopniowo zabudowuje działkę halami warsztatowymi; stawia też budynek mieszkalny (w 1931r.), który istnieje do dzisiaj. Główna siedziba firma mieści się nadal przy ul. Ogrodowej.
W halach przy ulicy Polnej świadczone są kompleksowe usługi napraw silników, podwozi i karoserii, blacharstwo, lakiernictwo i wymiana tapicerki.
Wkrótce Pan Józef rozpoczął produkcję autobusów z silnikami Chevroleta i Leylanda zatrudniając około 150 osób.

Załoga zakładów przy ulicy Polnej
(zdjęcie z archiwum Józefa Zagórskiego juniora)
Produkowano wówczas bardzo nowoczesne i komfortowe autobusy dalekobieżne dla Śląskich Linii Autobusowych. Autobusy posiadały regulowane siedzenia, wentylację nawiewną i nawet sanitariaty! Każdego miesiąca ulicę Polną opuszczały dwa, błyszczące lakierem, autobusy.

Teren zakładów przy ulicy Polnej
Autobus Śląskich Linii Autobusowych kursujący na linii Kraków-Katowice
  Podwozie firmy Leyland; karoseria wykonana w zakładach
Józefa Zagórskiego (ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego)
Jw. ale widok z przodu krótszej wersji autobusu
(ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego)
Wnętrze autobusu ze zdjęcia powyżej
(ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego)
35-osobowy autobus marki Chevrolet
wyprodukowany w roku 1938 dla Śląskich Linii Autobusowych

Firma Józef Zagórski wystawiała samochody i autobusy na terenach Targów Poznańskich w ówczesnej Hali Górnośląskiej. Zainteresowanie autobusami było na tyle duże, że Pan Józef zakupił pod Warszawą duże tereny pod budowę fabryki samochodów osobowych, autobusów i części zamiennych.
Plany te niestety pokrzyżował wybuch II wojny światowej.

Zdjęcie Józefa Zagórskiego wiszące w biurze
jego wnuków w zachowanym budynku przy ulicy Polnej
I jeszcze jeden epizod z przedwojennych losów firmy . Otóż Pan Józef przez dwa lata prowadził firmę wspólnie z Panem Tatarskim. Współpraca ta zakończyła się niepowodzeniem w dość niecodzienny sposób. Otóż wspólnik Pana Józefa pojechał do Warszawy dobić transakcji sprzedaży samochodów i otrzymaną gotówkę postanowił pomnożyć w kasynie. Niestety wrócił spłukany do cna co sprawiło, że Pan Józef, człowiek na wskroś uczciwy i solidny, nie widział perspektyw dalszej współpracy.


Wojenne i powojenne losy firmy Pana Zagórskiego przedstawię w kolejnym poście.

A na zakończenie zeszłopiątkowy zachód słońca nad ulicą Dąbrowskiego :-)


sobota, 19 kwietnia 2014

Przedświąteczne Jeżyce

Ostatni przedświąteczny dzień, ostatnie zakupy, składanie życzeń znajomym spotkanym na rynku, odwiedziny Grobu Pańskiego w jeżyckich kościołach i obowiązkowo święcenie pokarmów. Pogoda dopisała wyjątkowo, piękne słońce i błękitne, bezchmurne niebo. Nie wiem czy wszyscy pamiętają jak było w ubiegłym roku a dla przypomnienia zapraszam do obejrzenia zdjęć z Wielkanocy A.D. 2013 (kliknij tutaj).
A póki co "parę" zdjęć z dzisiaj. Miłego oglądania :-)










Warta przy Grobie Pańskim
w kościele garnizonowym przy ul. Szamarzewskiego

Święcenie pokarmów w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego
przy ul. Szamarzewskiego
Jw.
Jw.
Jw.
Chwila zadumy przed Grobem Pańskim
w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusa przy ul. Kościelnej
Święcenie pokarmów przy  kościele
pw. Najświętszego Serca Jezusa przy ul. Kościelnej
Jw.
Jw.
Jw.
Jw.
Jw.
Na koniec dodam, że minął właśnie drugi rok pisania bloga (jest już ponad 10 000 odsłon). Mam nadzieję, że każdy z Czytelników znajduje w nim coś ciekawego dla siebie. Ze swojej strony proszę o podzielenie się swoimi uwagami, spostrzeżeniami a może też ciekawymi historiami związanymi z Jeżycami. Będę wdzięczny za wszelki odzew.

Życzenia swiąteczne

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Moto-Jeżyce cz.2 Brzeskiauto

Miał być post o następnych firmach motoryzacyjnych związanych z Jeżycami ale okazało się, że po przekopaniu archiwów i internetu natrafiłem na kolejne ciekawe materiały dotyczące firmy Stanisława Brzeskiego.

Na początek wywiad udzielony przez Pana Brzeskiego redaktorowi czasopisma "Samochód". Wywiad ukazał się w tej gazecie w dniu 30.12.1928r. (niestety brak jest jego dokończenia; pisownia oczywiście oryginalna).

"Wizyta u nestora automobilizmu wielkopolskiego

Poznań, w grudniu.
 

Poznański Związek Automobilistów doręczył ostatnio znanemu przemysłowcowi p. Stanisławowi Brzeskiemu dyplom członka honorowego, pragnąc tern odznaczeniem uczcić zasługi nestora automobilizmu wielkopolskiego oraz upamiętnić czyn Polaka, który sprowadził do Poznania jeden z pierwszych wehikułów o trakcji motorowej.
Ponieważ w osobie jubilata, który przed 30-tu laty wzbudził w Poznaniu podziw dla pierwszego pojazdu motorowego, symbolizuje się i streszcza dotychczasowa historja wielkopolskiego automobilizmu, udaliśmy się do p. Brzeskiego, aby z ust jego dowiedzieć się o tem, "jak to było za owych czasów".
Złożywszy jubilatowi gratulacje z powodu tak miłego dowodu oceny jego działalności ze strony fachowej organizacji automobilistycznej , zapytujemy nieśmiało, czy możnaby obejrzeć ów historyczny tricykl.
- Ależ z miłą chęcią, oświadcza p. Brzeski i prowadzi nas do garażu.
Po chwili stajemy w warsztacie, gdzie w zacisznym kącie marzy sobie o minionej przeszłości stary tricykl, zdała od zgiełku ulicznego, zapomniany, być może, przez innych, lecz nie przez tego, który go dosiadł pierwszy i który darzy go nadal uczuciem rzewnego przywiązania.
Z podziwem spoglądamy na przedziwne kształty niezwykłego pojazdu. Snać przeznaczeniem Jego
miało być zadziwianie ludzi: tak jak we wczesnej swej młodości budził popłoch swem zjawieniem się, tak i dzisiaj, gdyby pojawił się na ulicach naszych ruchliwych miast, spowodowałby nie mniejsze zdumienie wśród ludności.
Ma emeryt trójkołowiec swoją dumę: jest nią numer policyjny "I. Y. 03", świadczący o sędziwym wieku i minionych przygodach, numer, przypominający czasy, kiedy czuwało się nad tego rodzaju
mechanicznemi pojazdami, "aby nie uciekły" .
- Nie jest to żaden wymysł dziennikarski informuje nas jubilat - istotnie w pierwszych latach automobilizmu ludność a nawet organa policyjne odnosiły się do samochodu z niedowierzaniem i utajonym lękiem. A nuż motor wyeksploduje! A nuż samochód poniesie, albo ucieknie właścicielowi, który niebacznie zostawił go bez opieki!
Płatano ponoć policjantom psie figle, prosząc ich, aby zechcieli czuwać nad samochodem, którego właściciel musiał go opuścić, i poczciwi strażnicy prawa pełnili wartę przed martwym objektem,
rozważając, co trzebaby uczynić, gdyby mu strzeliła "do motoru" myśl o bezpańskiej przejażdżce.
Jedno nie dyskretne pytanie: Co Pana spowodowało, aby już w owych czasach, kiedy samochód był
jeszcze dziwolągiem technicznym, sprowadzić ten oto tricykl.
- Właściwie wszystkiemu winne były rowery. Mając lat 16 (a było to w roku 1891) roznamiętniłem się do bicyklu i jeżdżąc na olbrzymiem kole, wyrabiałem sobie nietylko mięśnie, lecz i zamiłowanie do mechaniki. Sport cyklistyczny wówczas naprawdę wyrabiał muskuły. Jazda na bicyklu, a później na tzw. "kangerze", z powodu masywnego, a nie pneumatycznego ogumienia kół, wymagała dużego wysiłku fizycznego. Konstrukcja zaś bicyklu była tak skomplikowana i niepewna, że po wycieczce za dnia następowało zazwyczaj nocne, a czasem całonocne reparowanie uszkodzonego środka lokomocji. W latach młodzieńczych człowiek bywa odważny i trudności takie nie odstraszają, przeciwnie - powodują, że człowiek z coraz większym zapałem stara się ujarzmić niesforną maszynę.
Tak było na początku. Później...
Z dalszej rozmowy dowiadujemy się, że zapał sportowy naszego jubilata podziałał zachęcająco na innych. Pan Brzeski w krótkim stosunkowo czasie wybij a się na czoło pasjonowanych drużyn cyklistycznych, zdobywa około 20 pierwszych nagród na różnych wyścigach i zawodach i organizuje wycieczki, w których towarzyszą mu sportowcy, należący do najróżniejszych warstw społeczeństwa.
Studenci, rzemieślnicy, lekarze - wszyscy bez różnic stanowych łączą się, celem uprawiania nowego, emocjonującego sportu cyklistycznego.
Z tych to początków powstaje również oddział kołowników przy poznańskim "Sokole".
W roku 1894 - informuje nas dalej pan Brzeski - otworzyłem własne przedsiębiorstwo naprawy i konstrukcji rowerów. Przedsiębiorstwo to było równie skromne, jak nikłe były rozmiary wszystkich
wielkopolskich fabryk, gdy powstawały pod niechętnym wzrokiem władz niemieckich. Niedługo
jednak zajmowałem się rowerami. Rok 1898 był punktem przełomowym. Kupiłem sobie wówczas ten sławny tricykl, z którym dopiero co zawarliśmy znajomość. Praktyka motocyklowa i budzące się
zainteresowanie społeczeństwa wielkopolskiego do samochodów dały bodźca do stworzenia składu automobilowego, połączonego z warsztatami naprawy. - Zaprawdę - było to najważniejsze! Częstych napraw potrzebowały prototypy dzisiejszego samochodu.
Oprowadzani po zakładach firmy, zręcznemi pytaniami staramy się wydobyć z naszego rozmówcy jaknajwięcej szczegółów. Przyznać trzeba, że wrodzona skromność nestora automobilizmu wielkopolskiego bynajmniej nieułatwiła nam tego zadania. Od czegóż jednak przebiegłość dziennikarska? To też w krótkim czasie w notatkach naszych spoczął krótki zarys przedsiębiorstwa:
Wraz z rozwojem automobilizmu rozrastało się przedsiębiorstwo do coraz to większych rozmiarów. Rozbudowując swe warsztaty, nasz jubilat liczył się tylko z własną siłą finansową i pracowitością. I dobrze, jak się okazuje, na tem wyszedł. Przez cały kilkudziesięcioletni okres samodzielności ani
razu nie zawiesił płatności i nikomu nie potrzebował zdawać sprawy ze swego stanu majątkowego -  wyjąwszy oczywiście urzędy podatkowe...
Powstanie Polski stworzyło wspaniałą konjunkturę w branży samochodowej, a zarazem wytknęło fachowcom Polakom ideał stworzenia samowystarczalności gospodarczej państwa w tej dziedzinie. Idei tej poświęcił się pionier automobilizmu wielkopolskiego całkowicie i dzisiaj już rzec można, że dobrze się zasłużył życiu gospodarczemu kraju.
Przedsiębiorstwo Spółki Akcyjnej "Brzeskiuto" dalekie jest od kresu rozwoju, a naczelny jego dyrektor daleki jest od chwili "spoczęcia na laurach".
Interesując się samochodami od początku ich istnienia, pan Brzeski przyswoił sobie oczywiście wyjątkową wprost znajomość przedmiotu. Jej to zawdzięcza, że w roku 1904 mianowano go urzędowym rzeczoznawcą w branży automobilowej. Wyszkolił też czcigodny nestor duży zastęp fachowców, zarówno wśród kupców, jak i wśród techników.
Wzruszającym i nieco dziennym przykładem serdecznego współżycia szefa z personelem jest fakt, że dzisiejszy dyrektor Sp. Akc, p. Maksymiljan Szolc, czynny jest w firmie od przeszło 24 lat. Na fotografji Zakładu z roku 1906, ujrzeć można p. Szolca jako kilkunastoletniego ucznia, stojącego u boku swojego pryncypała, którego już nigdy chyba nie opuści.
Cuda ówczesnej techniki - powiada p. Brzeski po powrocie do wygodnego gabinetu - działają na nas
dzisiaj rozrzewniająco. Słowem "samochód" trudno określić wehikuł, którego funkcjonowanie zależało od wielkiej ilości pomocniczych przyrządów. Takiemi właśnie wehikułami były automobile u schyłku XIX w. Samochody posiadały pierwotnie jedno, następnie zaś dwucylindrowe motory o zapłonie z kapiszonem platynowym, umieszczonym na zewnątrz i żarzącym się stale pod ..."


Jak wspomniałem w poprzednim poście Pan Stanisław Brzeski był pasjonatem czterech kółek i oprócz produkcji nadwozi samochodowych oraz sprzedaży i naprawy samochodów zajmował się upowszechnianiem wiedzy o motoryzacji. Organizował kursy dla przyszłych kierowców, wydawał publikacje na temat budowy pojazdów i przepisów drogowych.

Ogłoszenie z "przymrużeniem oka" z czasopisma Auto Samochód 16.12.1928rr

Publikacja wydana w roku 1930 z fragmentem instrukcji obsługi samochodu
(podkreślenie moje; dla niewtajemniczonych: okowita to po prostu
wysokoprocentowa gorzałka :-)
Te przepisy powinny być stosowane do dzisiaj!

W następnym poście napiszę o kolejnych firmach motoryzacyjnych z Jeżyc: Wytwórni Karoserii i Przyczepek Samochodowych Józef Zagórski i Hempowicz-Automobile.