sobota, 7 maja 2016

Patroni jeżyckich ulic - Juliusz Słowacki

Patron kolejnej jeżyckiej ulicy Juliusz Słowacki, wybitny polski poeta romantyczny, dramaturg, filozof-wizjoner.
Ulica Słowackiego, do czasu odzyskania niepodległości przez Polskę, nosiła nazwę Karlstrasse co widać na planie Poznania z 1912r.




Obecna nazwa została nadana w dniu 15.11.1919r. W okresie II wojny światowej ulica nosiła nazwę Robert Koch Strasse.

Pokrótce przedstawię sylwetkę Juliusza Słowackiego bo pewnie większość z nas nie pamięta już życiorysu poety i jego dzieł (źródło: Halina Floryńska-Lalewicz  "Juliusz Słowacki" portal www.culture.pl).
 
Urodził się w 4 września 1809 w Krzemieńcu, zmarł 3 kwietnia 1849 w Paryżu. Wczesne lata spędził w Krzemieńcu i Wilnie. Matka Salomea (z którą był przez całe życie bardzo związany uczuciowo) po stracie pierwszego męża została żoną profesora Uniwersytetu Wileńskiego Augusta Becu. Dzięki temu przyszły poeta miał kontakt ze środowiskiem intelektualnym, poznał m.in.  Adama Mickiewicza, Joachima Lelewela, Jana i Jędrzeja Śniadeckich. W latach 1825-28 studiował w Wilnie prawo. W 1829 rozpoczął pracę w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu. W 1831 Adam Jerzy Czartoryski zaproponował mu pracę w Biurze Dyplomatycznym Rządu Narodowego. Jako kurier dyplomatyczny Rządu wyjechał Słowacki do Drezna, później do Paryża, gdzie osiadł na stałe. W latach 1832-36 przebywał w Genewie, gdzie ogromny wpływ wywarła na niego przyroda alpejska. W latach 1836-37 odbył podróż do Grecji, Egiptu i Palestyny, w latach 1837-38 przebywał we Florencji. Egzotyka podróży, mistyczne przeżycia związane z poznaniem Ziemi Świętej, a potem studia nad literaturą, malarstwem i rzeźbą włoską znajdują odzwierciedlenie w liryce, poematach i dramatach tego okresu. Na wieść o wybuchu Wiosny Ludów zawiązał Konfederację i mimo zaawansowanej gruźlicy pojechał do Poznania, gdzie wystąpił na posiedzeniu Komitetu Narodowego.

Słowacki w Poznaniu - obraz Antoniego Uniechowskiego
 Opuścił Poznań na żądanie policji i powrócił do Paryża, gdzie wkrótce zmarł. Pochowany został na cmentarzu Montmartre. W 1927 jego prochy zostały uroczyście przewiezione do Krakowa i złożone w Katedrze Wawelskiej obok prochów Adama Mickiewicza.
Autor licznych dramatów utrzymanych w różnych konwencjach: historycznych (m.in. Maria Stuart, Mazepa, Horsztyński), legendarno-baśniowych (Lilla Weneda, Balladyna), symboliczno- mistycznych (Kordian, Ksiądz Marek, Samuel Zborowski) i poematów Anhelli, Beniowski i Król-Duch.  Niesamowitym spełnionym proroctwem Słowackiego stał się jego wiersz Słowiański Papież,  znany także jako Pośród niesnasków Pan Bóg uderza..., z 1848 roku, który wielokrotnie przywoływał Jan Paweł II.

Tradycyjnie parę słów o związkach Słowackiego z Poznaniem  i Wielkopolską (źródło: Internetowy Poznański Przewodnik Literacki  pod redakcją Pawła Cieliczko)
Autor Kordiana przyjechał do stolicy Wielkopolski 11 kwietnia 1848 r. z Paryża. Koleją podróżował do Kolonii, później do Berlina i dalej dyliżansem. Słowacki chciał przyłączyć się do wielkopolskiej Wiosny Ludów. Najpierw mieszkał u Karola Libelta przy ul. Święty Marcin, później w nieistniejącym już domu przy ul. Piekary 12, gdzie w latach 1849 i 1850 bawił Teofil Lenartowicz, a poetów gościł August Bukowiecki. Ten były major wojsk napoleońskich przy pożegnaniu opowiedział Słowackiemu o tym, jak kula ugodziła go w nogę w czasie bitwy pod Berezyną (1812) i jak trafił w Wilnie do doktora Becu. Ten, nienawidzący wszystkiego co polskie i francuskie, człowiek wyrzucił rannego do zasypanej śniegiem stajni, gdzie półżywego odnaleziono po trzech dniach. Odmrożenia był tak poważne, że musiano mu amputować odmarznięte dłonie i nogi. Stary żołnierz nie wiedział, że doktor Becu był ojczymem Słowackiego.
Wiadomość ta musiała być wstrząsem dla Słowackiego. Wrażenie, jakie zrobiła na poecie, odnotował syn Bukowieckich odprowadzający go do dyliżansu, który zapisał: „Biegnąc z miasta ku domowi, spotykam naszego poetę. […] poznaję od razu, że cios niezwykły w tę wrażliwą uderzył duszę. […] Zbliżaliśmy się do Bazaru, pociągnął mnie do cukierni Prevostego, tu kazał nalać dwa kieliszki wina i powiedział: »Gdy znowu wlokę się w daleki świat, a wiem, że na zawsze, więc strzemiennego« […]”.
Marceli Motty pisał o Słowackim: „Z pozoru nikt nie byłby mógł odgadnąć, że to wielki poeta; niejeden przechodząc koło niego byłby myślał, że jakiś skromny kancelista albo kupczyk. Dopiero w rozmowie sprawiała jego osobistość całkiem inne wrażenie: sposób mówienia, modulacje głosu, dziwne spojrzenia, nagle rzucane myśli objawiały coś nadzwyczajnego”.
W najsłynniejszym swoim „poznańskim” tekście Vivat Poznańczanie Juliusz Słowacki nie jest poznaniakom przychylny, wytyka im opieszałość w prowadzeniu powstania:
[…] że można broni kamiennej
Użyć – albo dubeltówek,
Chciał zdradzić – szelma półgłówek.

Przez warty obluzowanie
śmielszy, ów syn sukisynów,
Radził dostać karabinów
I zaraz zacząć strzelanie
Krzycząc: Vivat Poznańczanie!


Poznań wraca też w ustępie Beniowskiego:
Wtenczas w Poznaniu był ruch nieustanny,
Ale przez inne zapały sprawiony,
Wcale nie z mózgu – ruch cebernetyczny –
Ani też modny ruch – ale uliczny…


W Poznaniu, w parku Marcinkowskiego, znajduje się popiersie Juliusza Słowackiego  dłuta Władysława Marcinkowskiego, który wykonał je w 1923r. z białego marmuru.

Popiersie Juliusz Słowackiego w parku Marcinkowskiego (źródło Wikipedia)
Jak już wspomniałem w poprzednim poście o Henryku Sienkiewiczu pierwszy w Polsce pomnik Juliusza Słowackiego, także dłuta Władysława Marcinkowskiego, odsłonięto w 1899r. w Miłosławiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz