Pierwszy raz w historii poznańskiego maratonu (tak mi się przynajmniej wydaje) biegacze zagościli na kilku jeżyckich ulicach. Nie wynikało to zapewne z chęci pokazania sportowcom naszej pięknej dzielnicy, tym bardziej, że był to ostatni kilometr biegu i trudno mocno już utrudzonych maratończyków zmuszać do podziwiania secesyjnych kamienic.
Maraton prowadził ulicami Poznańską, Mickiewicza i Zeylanda co obrazuje poniższy wycinek z trasy maratonu.
Postanowiłem dopingować biegaczy w swoim fyrtlu (od kilku lat wspomagam biegaczy głośnym dopingiem) i jak mogłem zagrzewałem do biegu, pierwszych nie musiałem za bardzo bo biegli tak szybko, że ledwo zdążyłem pstryknąć parę zdjęć :-)
Jak widać na zdjęciach widzów nie było zbyt wielu, większość mieszkańców wcinała zapewne niedzielne śniadanie lub oglądała kolejne odcinki ulubionych seriali. Część przechodniów zatrzymywała się w drodze do /z kościoła czy sklepu zaskoczona widokiem biegnących ludzi, "dokąd oni się tak spieszą, przecież dzisiaj niedziela""-)
Prawdziwych kibiców słychać było z daleka; szkoda tylko, że tak niewielu. Na szczęście maratończyków zagrzewał do biegu zespół muzyczny grający na tarasie Cafe Dylemat.
Ulice dojazdowe były przejezdne tylko w przerwach pomiędzy kolejnymi grupami biegaczy. Ruchem dyrygowali policjanci, także blond włose policjantki :-)
Najtrudniejszy dla biegaczy był podbieg ulicą Mickiewicza od Poznańskiej do Dąbrowskiego. Zasłyszane podczas biegu: "K,,,wa, czy na finiszu musi być jeszcze pod górkę?!"
Część biegaczy robiła wrażenie nietypowym strojem (niestety nie doczekałem ikony poznańskiego maratonu, Pani z parasolką), część biegła w szczytnym celu.
Jak ogromnym wysiłkiem dla większości biegaczy jest przebiegnięcie dystansu 42km widać na zdjęciach poniżej.
Więcej zdjęć z jeżyckiego odcinka maratonu znajdziesz tutaj a wyniki biegu tutaj.
Na zakończenie dzisiejszego dnia tradycyjny widok z okna, tym razem poranny :-)
Maraton prowadził ulicami Poznańską, Mickiewicza i Zeylanda co obrazuje poniższy wycinek z trasy maratonu.
Postanowiłem dopingować biegaczy w swoim fyrtlu (od kilku lat wspomagam biegaczy głośnym dopingiem) i jak mogłem zagrzewałem do biegu, pierwszych nie musiałem za bardzo bo biegli tak szybko, że ledwo zdążyłem pstryknąć parę zdjęć :-)
Zwycięzca XIV Poznań Maraton - Kenijczyk Tarus David Kiptui
|
Jw. |
Drugi na mecie Kirui Edwin, też oczywiście Kenijczyk |
Jest Polak! , trzeci na mecie Paweł Ochal |
I kolejny Polak Emil Dobrowolski |
Jest i pierwsza kobieta, Białorusinka Maryna Damantsevich |
Prawdziwych kibiców słychać było z daleka; szkoda tylko, że tak niewielu. Na szczęście maratończyków zagrzewał do biegu zespół muzyczny grający na tarasie Cafe Dylemat.
Ulice dojazdowe były przejezdne tylko w przerwach pomiędzy kolejnymi grupami biegaczy. Ruchem dyrygowali policjanci, także blond włose policjantki :-)
Najtrudniejszy dla biegaczy był podbieg ulicą Mickiewicza od Poznańskiej do Dąbrowskiego. Zasłyszane podczas biegu: "K,,,wa, czy na finiszu musi być jeszcze pod górkę?!"
Część biegaczy robiła wrażenie nietypowym strojem (niestety nie doczekałem ikony poznańskiego maratonu, Pani z parasolką), część biegła w szczytnym celu.
Jak ogromnym wysiłkiem dla większości biegaczy jest przebiegnięcie dystansu 42km widać na zdjęciach poniżej.
Więcej zdjęć z jeżyckiego odcinka maratonu znajdziesz tutaj a wyniki biegu tutaj.
Na zakończenie dzisiejszego dnia tradycyjny widok z okna, tym razem poranny :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz